Przejdź do treści

Summer Wine – „analiza” wiersza

  • przez

Poniższa „analiza” powstała dla zabawy. Nie jest próbą odgadnięcia intencji Lee Hazlewooda. W myśl zasady, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą, autor analizy zastrzega sobie prawo przypisania sobie zasługi zainspirowania Czytelnika, jednocześnie wyrzekając się wszelkiej odpowiedzialności za błędne, niewłaściwe twierdzenia, nadmierne skróty myślowe, czy bazowanie na nieuzasadnionych dogmatach i paradygmatach (w potocznym tego słowa znaczeniu).

Strawberries cherries and an angel’s kiss in spring
My summer wine is really made from all these things

I walked in town on silver spurs that jingled to
A song that I had only sang to just a few
She saw my silver spurs and said lets pass some time
And I will give to you summer wine
Ohh-oh-oh summer wine

Strawberries cherries and an angel’s kiss in spring
My summer wine is really made from all these things
Take off your silver spurs and help me pass the time
And I will give to you summer wine
Ohhh-oh summer wine

My eyes grew heavy and my lips they could not speak
I tried to get up but I couldn’t find my feet
She reassured me with an unfamiliar line
And then she gave to me more summer wine
Ohh-oh-oh summer wine

Strawberries cherries and an angel’s kiss in spring
My summer wine is really made from all these things
Take off your silver spurs and help me pass the time
And I will give to you summer wine
Mmm-mm summer wine

When I woke up the sun was shining in my eyes
My silver spurs were gone my head felt twice its size
She took my silver spurs a dollar and a dime
And left me cravin’ for more summer wine
Ohh-oh-oh summer wine

Strawberries cherries and an angel’s kiss in spring
My summer wine is really made from all these things
Take off your silver spurs and help me pass the time
And I will give to you summer wine
Mmm-mm summer wine

Źródło: Musixmatch

Autor: Lee Hazlewood

Tekst utworu Summer Wine © Granite Music Corporation

Ville & Natalia

Pozornie poeta ostrzega mężczyzn, żeby wystrzegali się urokliwych kobiet, jakże cynicznie wykorzystujących swe wdzięki. Mężczyzna – podmiot liryczny, daje się zwabić w pułapkę. Zostaje uwiedziony przez piękną niewiastę, zapewne gdzieś w jakiejś gorącej, zapyziałej mieścinie na pograniczu teksańsko-meksykańskim. Gdzież indziej bowiem facet mógłby z taką dumą nosić srebrne ostrogi, mając w kieszeni dolara i dziesięciocentówkę?

Owocem, którym Ewa skusiła Adama jest tutaj „letnie wino” – letnie w sensie stworzonego latem, nie podanego w zbyt wysokiej temperaturze. Skoro więc pełniący tu rolę przydawki przymiotnik ten tak nieszczęśliwie broni się przed tłumaczeniem z języka oryginału, na własne potrzeby zastąpimy go innym. Zatem owocem, którym Ewa skusiła Adama jest tutaj Słoneczne Wino. Nawiasem mówiąc w śpiewanej wersji analizowanego wiersza zadaniem powtarzanego słodkim uwodzicielskim głosem Ewy refrenu (Nancy Sinatra lub Natalia Avalon w najsłynniejszych wykonaniach) jest chyba podanie do publicznej wiadomości przepisu na Słoneczne Wino. Wystarczą truskawki, wiśnie i anielski pocałunek w… wiośnie? Sprężynie? Źródle? Resorze? Tu znowu mamy kłopoty z tłumaczeniem. Pragnąc jednak zachować całą poetykę odrzućmy skoki, resory i szpringi (cokolwiek to jest). Stawiam na wiosnę, która daje początek życiu, temu co ciepłe, radosne i warte grzechu. Stawiam też na źródło (początek rzeki) – czystość u zarania, niewinność, tabula rasa, którą wszyscy jesteśmy przychodząc na świat. Wieloznaczność angielskiego słowa „spring” doprowadziła nas zatem do zrozumienia czym tak naprawdę jest Słoneczne Wino – tchnięte przez anioła, oczyszczające spożywającego z całego brudu, który na przestrzeni lat się do nas klei. Czyż można się oprzeć takiej miksturze?

Wróćmy zatem do mężczyzny, który najwyraźniej nie miał siły, by oprzeć się uwodzicielskim oczom, pozornej niewinności kobiety, zakropionej anielskim Słonecznym Winem. Facet opowiada nam o lekcji, którą dostał. Kosztem całego swojego majątku – wspaniałych srebrnych ostróg, dolara i dziesięciocentówki – gość spędza upojną noc racząc się czarcim trunkiem (wszak diabeł to też anioł, jeno upadły) w towarzystwie pięknej kobiety. Czy jednak tego żałuje? Czy słyszymy skargę lub ostrzeżenie w jego głosie? Czy mamy wrażenie, że była to najbardziej bolesna lekcja w jego życiu?

Nie! On chce więcej! W tę jedną noc uzależnił się od Słonecznego Wina. On nie mówi „nie daj się uwieść nieznajomej, bo cię okradnie i zniknie”. On krzyczy:

– Żyj! Korzystaj! Zamień całe swoje bogactwo na doświadczenia, wspomnienia.

Słuchając go nie mamy wątpliwości, że następnym razem postąpiłby tak samo. Bo największym, nieprzemijającym skarbem są nasze doświadczenia. Chrzanić te srebrne ostrogi i całą resztę! Chrzanić ból rozsadzający czaszkę!

I tu dochodzimy do przewrotności zawartej w analizowanym utworze. Cóż z tego, że Ewa vel Nancy vel Natalia (ktokolwiek inny w dziejach sztuki i Sztuki) doprowadziła do wypędzenia nas z Raju? Po pierwsze nie zrobiła tego sama, lecz z wydatną pomocą niejakiego Adama  vel Lee vel Ville (kogokolwiek innego…), który z przyjemnością skosztował czarciego artefaktu. Po drugie cóż my byśmy w tym Raju robili? Wszystko wokół takie wycacane, idealne. Nuda! Błędy, grzechy, doświadczenia, brud, który nas oblepia na krętej drodze życia – to jest nasz skarb, największe bogactwo, jakie zbieramy.

Dajmy się wypędzić z Raju.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *